Uczyć się z historii — doświadczenia totalitaryzmów XX wieku

Platforma publikacji projektów edukacyjnych poświęconych historii Polski i jej sąsiadów w XX wieku oraz prawom człowieka

Przejdź do nawigacji
Gmach senatu Kremla
Artykuł

Nikita Pietrow: W naszym informatorze nie ma dobrych ludzi – cz. 2

Rozmowa z Nikitą Pietrowem nt. jego książek poświęconych strukturom bezpieczeństwa państwowego w okresie sowieckim. Pietrow opowiada o przebiegu prac nad książkami i szczególnie ciekawych biografiach, na które natrafił podczas opracowywania informatorów.
Artykuł pochodzi z partnerskiej strony „Uroki istorii”.

autor Julia Czernikowa 
17–03–2019

Jeśli teraz rozpocząłby Pan pracę nad informatorem, czego nie mógłby się Pan dowiedzieć?

Sama praca zajęłaby o wiele więcej czasu. Trzeba byłoby domagać się dostępu do archiwum, grozić sądem w każdym konkretnym przypadku. Przecież informacje, które są zawarte w informatorze nie były przygotowane do przepisania; wszystkie informacje biograficzne zostały sporządzone przeze mnie, autora. W żadnym archiwum nie było na przykład listy pracowników, których powinniśmy byli włączyć do informatora. Nie dlatego, że on jest tajny, ale po prostu władza sowiecka nie sporządzała bazy danych służby bezpieczeństwa państwowego, nawet ściśle tajnej.

Praca nad informatorem rozpoczęła się jeszcze w czasie, gdy istniała władza sowiecka i tego nie wolno było robić, ale ja się tym zajmowałem, kontynuowałem, gdy archiwa były dostępne – na początku lat 90. i gdy mieliśmy możliwości pracować w archiwum byłego KGB, i kontynuowałem, gdy archiwa były stopniowo zamykane, ale główna część prac do tego czasu została zakończona, opublikowałem po prostu dopiero teraz.

Jak zbierał Pan informacje?

Metodyka zbierania informacji była bardzo prosta. W 1977 r., gdy zacząłem się tym zajmować, chodziłem do biblioteki im. Lenina, czytałem gazety, obwodowe, republikańskie i centralne, i wypisywałem wszystkie nazwiska czekistów z dekretów o nagrodach lub składów rad (Najwyższej, republikańskiej, obwodowych), to znaczy tworzyłem bazę danych o ludziach, którzy pracowali w tym systemie – bezpieczeństwa państwowego i spraw wewnętrznych.

Później przeszedłem do poziomu gazet rejonowych: szereg biografii publikowano w gazetach rejonowych podczas wyborów do rady obwodowej. W ten sposób do 1991 roku udało mi się zebrać około 500 biografii. Oczywiście, te przepisane z gazet sowieckich biografie były słabe, ale wszystko było w nich zrozumiałe, kiedy i gdzie się urodził, gdzie się uczył, kiedy wstąpił do służby w organach bezpieczeństwa państwowego, w jakich regionach pracował. To był fundament pracy.

Po sierpniu 1991 roku pojawiła się możliwość pracy w archiwach państwowych, m. in. w byłym archiwum KGB. Rozpoczęło się wówczas zbieranie bardziej szczegółowych informacji biograficznych, szczegółowy przegląd wszystkich rozkazów dotyczących kadr z WCzK-KGB [Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem] (skąd brałem dokładne daty wyznaczenia na to lub inne stanowisko), przegląd analogicznych materiałów w archiwach Federacji Rosyjskiej, materiałów MWD.

Pomagały także ewidencyjne dokumenty partyjne: przecież każdy pracownik takiego szczebla (kierownik urzędu obwodowego) znajdował się w wykazie albo sekretariatu Komitetu Centralnego, a w poszczególnych latach politbiura Komitetu Centralnego WKP(b) [Wszechzwiązkowa Partia Komunistyczna (bolszewików)], czyli jego służbowe charakterystyki powinny być w archiwum, powinny istnieć jego akta personalne pracownika mianowanego, na jego nazwisko są wreszcie dokumenty rejestracyjno-partyjne, z których dowiemy się, czym się zajmował po przejściu na emeryturę i kiedy umarł, jeśli to miało miejsce przed 1991 rokiem, kiedy to dokumenty rejestracyjno-partyjne przestały wpływać do archiwum.

Podstawą była biografia partyjna z dokumentów rejestracyjno-partyjnych, a tu już znajdowały się informacje o nagrodach, awansie z rozkazów do resortów NKWD, MGB, informacje o przeniesieniach w systemie bezpieczeństwa państwowego zgodnie z rozkazami dotyczącymi kadr itp.

Czy spotykał Pan jakieś niezwykłe biografie?

Jest ich dość dużo. Opowiem pewną historię. Jeszcze na początku lat 90. dostawaliśmy wiele materiałów z byłego archiwum partyjnego (teraz Rosyjskie Państwowe Archiwum Historii Socjalno-Politycznej) i tamtejsi pracownicy instytutu archiwistyki stwierdzili, że nie wolno publikować biografii, tym bardziej tak wielu. Zapytałem dlaczego. Odpowiedzieli, że to ujawnia nasze tajemnice. Zrozumiałem, że ta paranoja jest bardzo głęboko zakorzeniona. Później zacząłem myśleć, jakie tajemnice może ujawnić masa opublikowanych biografii?

Podsumowując pracę nad zebraniem informacji biograficznych, zrozumiałem, że czegoś takiego nie było w żadnym kraju: czekiści na emeryturze zajmowali czasem zdumiewające stanowiska – maitre d’hotel restauracji „Praga”, szatniarz w motelu „Solniecznyj” na Warszawskom Szosse, dyrektor restauracji na stacji Puszkino, kierownik spółdzielni mieszkaniowej, dyrektor zjednoczenia kawiarni i wagonów restauracyjnych, kierownik hotelu. Ci ludzie także na emeryturze chcieli być ważni i potrzebni, ich koledzy ze służby, dla których ważne było, aby mieć wszędzie swoich ludzi-czekistów, znajdowali im odpowiednie prace.

Jeśli pracujesz z biografią, wszędzie zagłębiasz się w koleje losu jakiegoś człowieka, zaczynasz patrzeć na świat jego oczami. Chociaż, oczywiście, nie współczułem bohaterom informatora, pewna obojętność była zawsze, byli dla mnie raczej interesujący jako obiekty, to jak entomolog, który zbiera motyle.  Jednak jednocześnie poznawałem i przypominałem sobie nie tylko nieznajomych mi, obcych ludzi, ale także siebie. Zadziwiające, jakie zbiegi okoliczności mogą mieć miejsce.

Gdy czytałem w biografii człowieka, że był on szatniarzem z motelu „Solniecznyj” na Warszawskoj, wiedziałem, że mogłem go spotkać wtedy, gdy nie miałem jeszcze pojęcia, że będę sporządzać jego biografię. Przyjeżdżaliśmy tam z ojcem napić się herbaty lub zjeść coś właśnie w tym czasie, gdy on tam pracował na przełomie lat 60. i 70. Myślę, że właśnie on zabierał mój dziecięcy płaszczyk w szatni. Dokładnie z takim samym zdziwieniem odkryłem kierownika punktu wypożyczania łódek w sanatorium KGB i przypomniałem sobie, że będąc na praktykach latem braliśmy od jakiegoś człowieka łódki, daliśmy jeszcze 5 rubli z góry, żeby użyczył nam ich na cały dzień i być może to był bohater mojego informatora.

Tłumaczenie: Kamila Laśkiewicz

(ak)

Portal „Uroki istorii”