Uczyć się z historii — doświadczenia totalitaryzmów XX wieku

Platforma publikacji projektów edukacyjnych poświęconych historii Polski i jej sąsiadów w XX wieku oraz prawom człowieka

Przejdź do nawigacji
Projekt

Nina_innahistoria, czyli o historii na Instagramie

autor
Ewa Jarosz, Jacek Kadaj, Iga Łapińska i Nina Karolina Nowakowska
lokalizacja
Mordy

Opis projektu

Zespół – cewet – drużyna
Zacznijmy od początku, czyli chyba od nas: czworga ludzi, którzy mądrą decyzją organizatorek FilmHacku stali się zespołem. Nina, Ewa, Iga i Jacek – trochę na wyrost nazwaliśmy się Cewet Tow, co po hebrajsku znaczy „dobra drużyna”. Choć, prawdę mówiąc, wcale nie byliśmy pewni, czy w warunkach hackathonowej gorączki i przymusowego pandemicznego oddzielenia zdołamy naprawdę stać się drużyną – a co dopiero dobrą. W końcu prawie się nie znaliśmy: Jacek i Nina zgłosili się do konkursu niezależnie, Ewa i Iga – razem. Ośrodek Karta dobrał cztery osoby na zasadzie dopełniania kompetencji i tak się zaczęło.

No właśnie, słowo o kompetencjach. Ewa jest judaistką, działa w kilku zespołach projektowych, umie zarządzać, myśli analitycznie, interesuje się wykorzystaniem nowych technologii w edukacji oraz historii i w lot chwyta nowe narzędzia, takie jak Miro czy Padlet. Jest też świetna w racjonalizacji i myśleniu strukturą – to ona stworzyła Cewetowe drzewo decyzji. Nina studiuje hebraistykę, pracuje w organizacji Jung Warsze, jest dziennikarką, edukatorką, gra w teatrze, myśli o reżyserii. Nina jest najbliższa wiekiem naszej grupie docelowej; od niej wyszedł pomysł, żebyśmy zrobili projekt na Instagramie i ona też pożyczyła imię naszej bohaterce. Jacek – operator, fotograf i dyżurny człowiek orkiestra; przygotował drużynie Cewet Tow klikalną makietę i wniósł mnóstwo cennych uwag do wszystkich pozostałych działań. I jeszcze Iga, która zajmuje się historią mówioną i script doctoringiem, tak jak Nina myśli o reżyserii, szykuje swój projekt dokumentalny, a w Cewet Tow odpowiadała przede wszystkim za research, historię, pisanie oraz wyszukiwanie zdjęć do makiety.

Oczywiście z powodu pandemii nie mogliśmy się spotykać, za to wirtualnie spędzaliśmy ze sobą długie godziny. To był czas ciężkiej pracy, ale też wspierania się nawzajem: kiedy ktoś tracił na moment siły, reszta podtrzymywała go i dodawała otuchy czy pewności albo po prostu ratowała zadanie, które wymagało interwencji. Dużo w tym było empatii i solidarności, a cały proces okazał się w efekcie niezwykle budujący – psychicznie i moralnie. Wychodzi więc na to, że ostatecznie naprawdę staliśmy się drużyną, taką fajną i skuteczną, polsko-żydowską.

Proces
Pierwszego dnia wieczorem połączyliśmy się na Messengerze, który od tej pory był naszym stałym kanałem komunikacji. Wspólny profil założyła nam Nina, dodając ikonę korony (gdybyśmy byli uważniejsi, mogłoby nam to posłużyć za wróżbę i oszczędzić nieco stresu).

Najłatwiejsza okazała się rzecz, którą zwykle robi się najtrudniej: wybór tematu, narzędzia i historii. Już pierwszego wieczora zdecydowaliśmy, że opowiemy o nastolatce, która przypomina naszych potencjalnych odbiorców – współczesne dziewczyny i chłopaków. Stała za tym prosta logika: jeśli mamy zaprzyjaźnić nastolatków z historią polsko-żydowskiego miasteczka, przede wszystkim trzeba ich zaangażować w bohatera, który wyda im się bliski. Stąd wzięła się Nina – 15-latka, która w drugiej połowie lat 30. XX wieku przyjeżdża do Mordów z Paryża, całkowicie nieprzygotowana na to, co tam zastanie. Wyobraziliśmy ją sobie jako buntowniczkę, feministkę, wolnomyślicielkę i artystkę; fajną, ciekawą, ale też trochę kapryśną, dumną, impulsywną i nieco samolubną. Takie połączenie Maeve z „Sex Education”, Anny Frank i Lady Bird, opowiedziane językiem norweskiego serialu interaktywnego „SKAM” o współczesnych nastolatkach. Z czasem pojawiły się kolejne inspiracje: teledyskowe „Miasto 44”, przez które młoda widownia „kupiła” powstanie warszawskie, film Jacka Borcucha „Wszystko, co kocham” – o inicjacji młodych bohaterów w miłość, politykę i dorosłość, brudna prowincja w „Idzie”, zmysłowa i realistyczna „Genialna przyjaciółka” czy „Zimna wojna” z jej aranżacją muzyki. Świetne wystąpienie The Kissinger Twins drugiego dnia warsztatów natchnęło nas do osadzenia projektu w rzeczywistości i języku Instagrama, a Nina rzuciła pomysł, żeby potraktować to medium jeszcze bardziej filmowo niż nasi mentorzy. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że szybka decyzja w kwestii wyboru bohatera, historii i medium była naprawdę kluczowa dla dalszej pracy. Ale może inne zespoły projektowe mają tu odmienne doświadczenia – może my po prostu mieliśmy szczęście, bo od razu wpadliśmy na dobry pomysł?

Tydzień do półfinału upłynął szybko. W tym czasie rozwijaliśmy historię serialowej Niny i skrupulatnie konstruowaliśmy świat przedstawiony, opierając się na archiwach i wiedzy o okresie międzywojnia. Pomagały nawet drobne szczegóły – np. informacja o życiorysach młodych Żydów nadsyłanych na konkursy Żydowskiego Instytutu Naukowego JIWO w Wilnie w latach 30. XX wieku. Nasza Nina też weźmie udział w takim konkursie, tylko nie wyśle tam życiorysu, a fotoreportaż.

Myśląc o bohaterce, zastanawialiśmy się, co w tego typu historii nas samych by przekonało. Na to nie ma oczywiście jednej odpowiedzi, bo nawet w tak małym zespole jak Cewet Tow wszyscy są różni i każdy woli coś innego. Ale może to właśnie jest klucz? Z przeprowadzonych „badań terenowych” wiedzieliśmy już, że nastolatki podchodzą do Instagrama bardzo selektywnie. Możliwość wyboru treści stała się istotą naszego projektu. Główną bohaterkę uzupełniają w fabule postacie czworga innych nastolatków, każda różna od pozostałych. Oprócz zbuntowanej Niny mamy więc Chanę – idealną żydowską dziewczynę, córkę rabina, typ przedwojennej szafiarki i blogerki kulinarnej, Michała – mordzkiego Ryana Goslinga, artystę, hipstera, najfajniejszego chłopaka w mieście, Fejgę – społeczniczkę o lewicowych ideałach, która dziś pewnie jeździłaby bronić przed wycinką Puszczy Białowieskiej albo demonstrowała w obronie wolnych sądów, oraz Andrzeja – patriotę i fana historii, którego interesują militaria. Ta kombinacja charakterów daje w efekcie interaktywną opowieść o grupie nastolatków z przeszłości, z jedną postacią wiodącą w osobie Niny. Wszyscy są rówieśnikami naszych odbiorców; każdy reprezentuje inny typ osobowości, język i zainteresowania. Dzięki temu widz może wybrać bohatera, do którego mu najbliżej, a po wyborze nie tylko śledzić jego lub jej losy w fabule, ale też konto na Instagramie.

Półmetek
Po tygodniu wytężonej pracy półfinałową prezentację robiliśmy resztkami sił. Wynik był zaskoczeniem – razem z 2 innymi drużynami przeszliśmy do kolejnego etapu. Chociaż trzeba powiedzieć, że jurorzy nie rozpieszczali nas pochwałami. Mimo że docenili angażującą historię, jednocześnie zgłosili szereg obaw co niedostatecznego udziału w projekcie treści edukacyjnych. Mówiąc wprost, nasza historia jest może ciekawa, ale widz niewiele się z niej nauczy. Nie do końca się z tym zgadzaliśmy, ale taki wydźwięk półfinałowej prezentacji pokazał nam słabość naszego wystąpienia – źle rozłożyliśmy akcenty i nacisk na emocje ewidentnie przykrył cele edukacyjne. Przygotowując się do finału, postanowiliśmy poświęcić temu problemowi maximum uwagi. Komentarze jurorów przyniosły też inny ważny wniosek: nasz projekt był za duży; lepiej wymyślić i zrobić mniej, za to celnie.

Z tą myślą zaczęliśmy drugi etap. Najważniejszymi zadaniami w tej fazie były badania jakościowe na grupie potencjalnych użytkowników, opracowanie fragmentu drzewa decyzji i wymyślenie takiego modelu podawania treści edukacyjnych, który z jednej strony wpisze się w medium, jakim jest Instagram, a z drugiej – faktycznie będzie miał szansę zadziałać.

Badaniami zajęła się Nina i przyniosła z nich cenne wnioski, o czym zaraz. Drzewo wymyśliła i wykonała Ewa, znajdując prostotę w rozbudowanej strukturze. Jeśli natomiast chodzi o edukację, postanowiliśmy zaufać praktykom. Naszą przewodniczką stała się pozyskana do współpracy przez Kartę rewelacyjna Babka od Histy – Agnieszka Jankowiak-Maik, nauczycielka, dziennikarka, blogerka i aktywistka edukacyjna. To ona podpowiedziała nam, że do każdego z odcinków serialu powinniśmy dobrać 2-3 konkretne cele, wypunktowując, czego nasz odbiorca się uczy i jaką postawę kształtuje.

Sprawdźmy to na przykładach. W pierwszym odcinku Nina przyjeżdża do Mordów, dowiaduje się, jak wygląda przedwojenne polsko-żydowskie miasteczko i tradycyjna kolacja szabasowa, a widz przyswaja te wiadomości razem z nią, kształtując w sobie postawę ciekawości i otwartości na inną kulturę.
W drugim odcinku wysyłamy go razem z Niną do szkoły i na zebranie syjonistycznej młodzieżówki, a przy okazji pokazujemy, jak wyglądała mapa II RP w 1937 roku, deszyfrujemy termin „syjonizm” i – znowu – ćwiczymy postawę otwartości i tolerancji. W czwartej części odbiorca poznaje przekrój społeczny przedwojennego miasteczka na Podlasiu i dowiaduje się, jak wygląda nabożeństwo w synagodze, poza tym zgłębia sytuację młodych Żydów i stosowane wobec nich praktyki dyskryminacyjne na przykładzie ograniczania dostępu do studiów oraz praktykuje otwartość
i tolerancję. W siódmym odcinku kształtuje krytyczną postawę wobec pozyskiwanych informacji i dowiaduje się, na czym polega antysemityzm. I tak dalej. Tutaj damy spoiler: podczas finału nikt
z jurorów nie wątpił już, że nasz projekt naprawdę czegoś uczy.

W umieszczaniu w historii treści edukacyjnych bardzo pomogły profile bohaterów. Każda z pięciu postaci prowadzi swoje konto na Instagramie, publikując tam wszystko, co wydaje się jej ciekawe, aktualne i ważne – np. przepis na idealną szabasową chałkę czy instrukcję użytkowania mykwy (to Chana), komentarz do bulwersujących doniesień o wprowadzeniu getta ławkowego (Michał) albo gorący news o wodowaniu w brytyjskiej stoczni polskiego kontrtorpedowca „Błyskawica” (Andrzej).
Z badań przeprowadzonych przez Ninę wiedzieliśmy już, że edukacja na Instagramie naprawdę działa, stąd popularność hasztaga #studygram, który i my postanowiliśmy wykorzystać. Hasztagi stały się zresztą naszym podstawowym narzędziem – nie tylko elementem nawigacji, ale też czytelnym znakiem, że sprawy bohaterów są jak najbardziej współczesne, skoro można o nich mówić przy użyciu tak popularnych haseł jak #zerowaste, #stopdyskryminacji, #DIY, #niepodległa czy #strefawolnaodnienawisci.

Jeszcze o badaniach: rozmowy Niny z nastolatkami dowiodły, że zdecydowana większość uważa projekt za fajny, ale już pierwszy odcinek wydaje im się zbyt ponury i za mało wciągający. Podobnie jak wojenny epilog naszej historii, która dzieje się przecież w przededniu Holocaustu. Pod wpływem badań obie te rzeczy zostały przepracowane. Nieco zaskoczył nas kolejny wniosek z rozmów z nastolatkami, który jednak uznaliśmy za trafny: w historii Niny pojawia się za dużo Żydów, a za mało Polaków. Jeśli projekt będzie realizowany, na pewno to zmienimy. Dopiero na dalszych etapach prac scenariuszowych mieliśmy zamiar dopracować kreacje nastoletnich bohaterów, zdając sobie sprawę, że poza Niną sylwetki pozostałej czwórki są w tej chwili zaledwie naszkicowane. Nasi czujni respondenci oczywiście to wyłapali: chłopcy wydali im się mniej ciekawi niż dziewczyny. Wniosek: w przyszłości Michał i Andrzej muszą być równie interesujący i ważni w historii jak bohaterki.

Poza rozmowami z nastolatkami testowaliśmy nasz projekt na mentorach. Pokazywanie im w trakcie konsultacji online makiety i powstającego drzewa decyzji okazało się strzałem w dziesiątkę – po każdej rozmowie poprawialiśmy wszystko, co nie działało, było niejasne, nieintuicyjne, nielogiczne albo nietrafione graficznie. Najwięcej wynieśliśmy z rozmowy z The Kissinger Twins, którzy po FilmHacku stali się naszymi prywatnymi bohaterami, jako artyści i po prostu ludzie. Na pewno pomogli nam zrozumieć granice naszego projektu, ilościowe i czasowe – ile ma być odcinków, jak długo ma trwać rozwój projektu na Instagramie i z jaką dynamiką działać. Poza wspomnianą Babką od Histy profesjonalizmem i wiedzą ujęła nas też Sylwia Żółkiewska – kilka kwadransów rozmowy z nią nadało nowy wymiar naszemu myśleniu o choćby o badaniach z udziałem użytkowników.

Finał i co dalej
Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać podczas finału – wcześniej nasz projekt raczej się nie podobał; widzieliśmy faworyta gdzie indziej. Ale przynajmniej jedno z nas napisało w zgłoszeniu do konkursu, że na pewno nic tu nie wygra, za to chce się dużo nauczyć. Więc i tak czuliśmy się jakoś wygrani w tej przygodzie. Drzewo decyzji było poprawiane niemal do ostatniej chwili, w odróżnieniu od gorączkowych chwil przed półfinałem mieliśmy też czas, żeby spokojnie omówić prezentację. Ale i tak ostatniego dnia emocje były w zenicie. Powtarzaliśmy sobie, że wierzymy w nasz projekt i jego wartość, edukacyjną oraz artystyczną. Ale czy tak samo ocenią Ninę jurorzy? Po przedfinałowej konsultacji z Kissingersami (którzy w jej trakcie zachowali profesjonalną powściągliwość) jakiś się w nas pojawił smutek i przeczucie klęski: byliśmy przekonani, że nasi idole nie polubili Niny tak jak my.

Prezentacja mogła być lepsza, to fakt. Ale też nie była tak zła jak ta półfinałowa, chociaż nie wszystko zdążyliśmy powiedzieć. Czekaliśmy na wyniki ze spuszczonymi głowami, każdy w swoim domu, bo oczywiście kwarantanna. I zaskoczenie: podczas ogłaszania werdyktu Kissingersi nas pochwalili! A wszyscy jurorzy przyznali Ninie pierwsze miejsce. „Saying what?!” – napisała na Messengerze Ewa. Nie do wiary, ale fakt.

Teraz jesteśmy bardzo ciekawi, co dalej. Wszyscy już w innych projektach i bieżących działaniach, gdzie czasem tak bardzo brak zespołu, naszych sprzężeń zwrotnych i kreatywnej atmosfery, która rodziła się gdzieś na przecięciu różnic, ale zawsze pod wpływem wspólnej wiary w Ninę i jej inną historię. Naszą historię.

Czy projekt powstanie? Liczymy na Kartę. Nasz pomysł wymaga budżetu i profesjonalnego wsparcia. I aktywnego udziału nastolatków, bo sami nie wymyślimy współczesnych chłopaków i dziewczyn tak dobrze jak ci, którzy właśnie teraz nimi są. Chcielibyśmy, żeby historia Niny i reszty ożyła i przyniosła to wszystko, co zamierzyliśmy sobie jako cele. Żeby pozwoliła odbiorcom dowiedzieć się konkretnych rzeczy o II RP i kulturze polskich Żydów. Żeby im uświadomiła, że tamta „wielka Polska”, na którą również dzisiaj powołują się politycy, była też biedna, skłócona i skorumpowana. Żeby pomogła komuś przyswoić wiedzę w lekkiej, żywej formie, nie przez wykład z katedry i setki wykutych na blachę pojęć i dat, tylko drogą uczestnictwa i doświadczenia.

A przede wszystkim chcemy, żeby w naszej Ninie jakaś dzisiejsza Nina (lub Michał) rozpoznała własne dylematy i pragnienia. I pomyślała (albo pomyślał): to jest o mnie i muszę tak zadbać o mój świat, żeby nie działy się w nim rzeczy złe, które wydarzały się wtedy i po roku 1939, i zmiotły tamtych ludzi z powierzchni mojej ziemi, z ich kulturą i rozmaitymi historiami, celami, marzeniami.

I chyba tak chcemy zakończyć – wspólnym marzeniem, że to jeszcze nie koniec tej przygody. Nazywamy się Cewet Tow, czyli Ewa Jarosz, Jacek Kadaj, Iga Łapińska i Nina Karolina Nowakowska. Kolejność oczywiście alfabetyczna, bo to bardzo dobry, demokratyczny zespół.