Uczyć się z historii — doświadczenia totalitaryzmów XX wieku

Platforma publikacji projektów edukacyjnych poświęconych historii Polski i jej sąsiadów w XX wieku oraz prawom człowieka

Przejdź do nawigacji
Kościół Mariacki w Chojnie- 1843
Projekt

Odbudowa Kościoła Mariackiego w Chojnie — wspólne dzieło Polaków i Niemców

autor
Joanna Krzewska
opiekun
Zofia Pióro
lokalizacja
Chojna

Opis projektu

ŚLADY PRZESZŁOŚCI
Jestem mieszkanką Gryfina położonego 40 kilometrów od Chojny. Często jeździłam z rodzicami do tego miasta. Zawsze jego znakiem rozpoznawczym była wysoka, gotycka wieża kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, zbudowana z rudej cegły. Widziałam ruiny tej pięknej „katedry”, bo tak nazywają ją chojnianie. Choć nigdy nie była prawdziwą katedrą, to rozmiary budowli, jej majestat i piękno architektury sprawiły, że porównywano ją z gdańską Bazyliką i krakowskim Kościołem Mariackim.

Kościół stoi pośrodku miasta, wśród dwupiętrowych kamienic, obok gotyckiego ratusza i pustych placów zniszczonym przez wojnę. Z niepokojem obserwowałam, że stan świątyni był z roku na rok coraz gorszy. Wewnątrz rosły duże drzewa, ubywało kolorowej, glazurowej, gotyckiej cegły; wydawało się, że ten piękny zabytek niedługo się rozpadnie. Bardzo się zatem ucieszyłam, kiedy zauważyłam, że zaczynają się prace przy renowacji świątyni. Wkrótce przeczytałam w miejscowej prasie, że powstała polsko-niemiecka fundacja, której celem miała być odbudowa katedry jako domu pojednania polsko-niemieckiego i że prowadzić ją mają obecni i — co ciekawe — dawni mieszkańcy tych terenów.

Chciałam się dowiedzieć, jak to się stało, że w Chojnie jej nowi mieszkańcy potrafili nawiązać kontakt z dawnymi i przystąpili do wspólnego działania. Przecież tak trudno nam — Polakom — pozbyć się strachu, że ci, co tutaj mieszkali od wieków, będą chcieli odzyskać swoje ziemie, a im — Niemcom — zapomnieć, że kiedyś musieli swoje rodzinne strony opuścić. Niemcy nie mogli pogodzić się z tym, że teraz ziemie te należą do nas. Nam z kolei trudno jest wybaczyć Niemcom agresję na Polskę we wrześniu 1939 roku, tragedię przeszło pięciu lat okupacji, utratę około dziesięciu milionów obywateli, 38% całego majątku narodowego, a także ziem wschodnich, niewolniczą pracę, komory gazowe i krematoria. Niemcy z kolei wciąż przypominają o tragedii cywilnej ludności wysiedlanej w trudnych warunkach lat wojennych. Minęło już przeszło 50 lat od tych wydarzeń. Po obu stronach Odry wyrosło nowe pokolenie, które nie jest obciążone tragiczną przeszłością i łatwiej mu zmierzać do wspólnej Europy. Tym bardziej wspaniałe i cenne jest porozumienie i wspólne działanie starszego pokolenia, przełamanie dawnych pretensji i żalów i ukazanie nam młodym, jaką drogą trzeba kroczyć.

Zaciekawiona, wypytywałam znajomych z Chojny o osoby, które przyczyniły się do przykrycia dachem kościoła. Mój ojciec, długoletni funkcjonariusz Straży Granicznej, który miał w Chojnie wielu znajomych, skontaktował mnie z panem Gerardem Lemke — emerytowanym nauczycielem języka polskiego, byłym naczelnikiem Miasta i Gminy Chojna, a obecnie działaczem społecznym i kandydatem na radnego do sejmiku powiatowego. 29 września 1998 roku pojechałam do Chojny na umówione spotkanie.

Pan Lemke miał bardzo dużo informacji o Kościele Mariackim NMP i przedstawił mi całą historię powojennych losów jego odbudowy. Kościół — wbrew temu, co się powszechnie uważa — nie został zniszczony w czasie działań wojennych, ale podpalony dopiero 12 dni po zajęciu Chojny przez Armię Czerwoną. Do dziś pozostał jako jeden z najważniejszych „milczących świadków” tamtych wydarzeń. Całkowitemu zniszczeniu uległa więźba dachowa oraz runęły sklepienia nad nawą główną i północną. Zachował się obwód murów zewnętrznych wraz z bogatym wystrojem ceramicznym, dwukondygnacyjna kaplica mariacka wraz ze sklepieniem, zakrystia oraz wieża zachodnia, pochodząca z II połowy XIX wieku.

W latach pięćdziesiątych ruina została częściowo odgruzowana, wykonano inwentaryzację konserwatorską zabytku, przeprowadzono wstępne badania architektoniczne oraz wykonano projekt zabezpieczenia i zagospodarowania obiektu. Niestety z braku funduszy projekt ten nie został zrealizowany.

Dopiero w latach 1968–70 na zlecenie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wykonano podstawowe zabezpieczenia z uwagi na groźbę zawalenia się budynku. Równocześnie przeprowadzono pełne odgruzowanie obiektu. Dziesiątki tysięcy sztuk cegieł i kształtek posegregowano do przyszłej odbudowy. Do 1983 nie prowadzono jednak żadnych prac. Z braku dozoru konserwatorskiego cała zgromadzona w czasie odgruzowywania cegła i kształtki zostały rozszabrowane.
W latach osiemdziesiątych toczyły się pertraktacje pomiędzy kurią biskupią a władzami wojewódzkimi, zakończone w 1989 roku aktem notarialnym, przekazującym obiekt wraz z terenem władzom kościelnym.

Pan Gerard Lemke opowiedział mi, jak to w latach 1986-88 zaczęli odwiedzać strony swojego dzieciństwa dawni niemieccy mieszkańcy Königsberg/Neumark. Jednym z nich był pan Günther Kumkar — architekt z Hanoweru. Jako 16-letni chłopiec był konfirmowany w tym kościele. W 1986 roku pierwszy raz po wojnie przyjechał do Chojny. Zachwycił się — jako artysta — pięknem tej budowli, a w zasadzie jej resztkami, czując jednocześnie wewnętrzną więź łączącą go z kościołem, w którym przeżył największą, duchową uroczystość swego dzieciństwa. Postanowił przyczynić się do jego odbudowy. Przez przypadek, będąc z żona na spacerze, spotkał pana Marchwickiego, również architekta, z którym zaczęli rozważać, jakie są możliwości odtworzenia dawnej świetności tego obiektu.

Już wcześniej mieszkańcy Chojny z księdzem prałatem Antonim Chodakowskim na czele starali się uzyskać środki na restaurację zabytku. Jednak koszty odbudowy przekraczały ich możliwości, a na pomoc państwa nie można było wtedy liczyć. Był to czas, kiedy ludzie w Chojnie nie wierzyli w trzy rzeczy: że Mur Berliński upadnie, że armia radziecka opuści Chojnę i że Kościół Mariacki zostanie odbudowany…
Pan Kumkar nawiązał znajomość z księdzem Antonim Chodakowskim i narodziła się myśl, aby odbudowa ruiny Kościoła Mariackiego, w którym przez 400 lat modlili się katolicy i przez 400 lat ― protestanci, stała się znakiem i symbolem porozumienia i pojednania obu sąsiednich narodów w duchu ekumenizmu.

Pan Kumkar po powrocie do Hanoweru zebrał przyjaciół — dawnych mieszkańców Königsberg — i założył „Stowarzyszenie Wspierania Odbudowy Kościoła Mariackiego w Chojnie, z siedzibą w Hanowerze”. Zaczął organizować pierwsze grupy młodzieży ewangelickiej i wysyłać do Chojny, aby pomagały w odgruzowaniu, odchwaszczaniu, porządkowaniu ruin. Ksiądz prałat Antoni Chodakowski zbierał w tym samym celu katolicką młodzież Chojny. Tak rozpoczęły się prace przy świątyni.

POJEDNANIE — Z HISTORIĄ W TLE
20 sierpnia 1989 roku miało miejsce wielkie wydarzenie historyczne: Niemcy i Polacy, ewangelicy i katolicy śpiewali i modlili się razem, każdy w swoim języku, w świeżo uprzątniętej ruinie. Homilie kapłanów i modlitwy wiernych były wygłaszane w obu językach. Był to dzień nadziei i zaufania, który dał początek tradycji corocznych nabożeństw ekumenicznych.

W ten sposób we wspólnym działaniu spotkali się mieszkańcy dawnego Königsbergu i dzisiejszej Chojny. Nawiązana została współpraca między wypędzonymi i przybyszami. Coraz więcej Niemców przybywało na te tereny, porzucając nienawiść i nieufność do mieszkańców tych ziem. Często ofiarowywali swoją pomoc.

Pan Gunther Kumkar wielokrotnie odwiedzał Chojnę i wspólnie z księdzem Chodakowskim szukał możliwości sfinansowania tak wielkiego i kosztownego zadania, jakim była odbudowa świątyni.
Dzięki ich ogromnemu wysiłkowi, po wielu przygotowaniach, wielu sympozjach z udziałem przedstawicieli kościoła rzymsko-katolickiego, Ewangelickiego Kościoła Polski, Kościołów ewangelickich Berlina Zachodniego i RFN, powołano „Fundację Kościół Mariacki w Chojnie”, której celem była odbudowa świątyni jako miejsca pojednania polsko-niemieckiego. Był rok 1991. Musiało jednak minąć jeszcze kilka lat, nim udało się ostatecznie przełamać wzajemną nieufność, pokonać wszystkie trudności: zarówno narodowościowe i wyznaniowe, jak i polityczno-administracyjne.

Po wielu zmaganiach, dzięki ogromnemu wkładowi pana Gerarda Lemke i pana Günthera Kumkara, 27 października 1996 roku obydwie strony — polska i niemiecka — podpisały czterostronicowy statut i po kolejnych staraniach „Fundacja Kościół Mariacki w Chojnie Königsberg/Neumark” została ostatecznie zarejestrowana.

Zarząd Fundacji spotyka się mniej więcej raz w miesiącu. Uczestniczyłam w jednym z takich spotkań — 9 listopada 1998 roku. Spotkanie dotyczyło II etapu odbudowy kościoła, czyli rekonstrukcji neogotyckiej wieży (pierwszy, obejmujący zadaszenie i oszklenie budynku, był już zakończony). Główny problem stanowiły fundusze. Zastanawiano się, jak pozyskać pieniądze potrzebne do zakończenia prac związanych z zabezpieczeniem wieży.

W czasie przerw miałam okazję porozmawiać z członkami fundacji. Jednym z nich był pan Kurt Speer — były mieszkaniec Königsberg/Neumark. Z powodu braku czasu zdążyliśmy jedynie wymienić adresy, ale — jak się okazało — nie poszło to na marne. Pan Kurt Speer dotrzymał danej mi wówczas obietnicy. Dostałam przesyłkę z Niemiec, w której była zgromadzona i opracowana przez niego dokumentacja zatytułowana „Flucht und Vertreibung — 1945” („Ucieczka i wygnanie — 1945”) zawierająca wspomnienia dawnych mieszkańców tych terenów. [zob. dokument: Walka o Königsberg — wspomnienia zebrane przez Kurta Speera].

Kiedy czyta się wspomnienia Niemców, dawnych mieszkańców Chojny, nasuwa się jeden wniosek, że wojna to straszliwa rzecz — oby nigdy żadne pokolenie nie musiało jej przeżywać! Pan Kurt Speer pisze, że pierwsi polscy osadnicy toczyli zawziętą walkę z Rosjanami o łupy i domy należące do ludności niemieckiej, że majątek Niemców, którzy jeszcze nie wyjechali, został zrabowany, a oni sami zmuszeni do ciężkiej pracy, za którą otrzymywali trochę chleba i wodnistą zupę. To jest punkt widzenia Niemców, którym doskonale przecież żyło się tu w czasie wojny. Do końca więc nie mogli uwierzyć w swoją klęskę. Decyzja Wielkiej Trójki pozbawiła niemieckich mieszkańców Prus Wschodnich, Pomorza Szczecińskiego, Górnego i Dolnego Śląska ich domów. Musieli te ziemie opuścić i oddać je Polakom. Jednak to nie Polacy o tym zadecydowali! My też utraciliśmy nasze ziemie na Wschodzie — taka była decyzja Stalina, zatwierdzona przez przywódców USA i Wielkiej Brytanii. Polaków nikt o zdanie nie pytał. Sporej części naszych rodaków udało się wrócić z terenów ZSRR, ale niektórzy musieli zostać i dotąd marzą o powrocie do ojczyzny! Rozumiem, jednak że dawni mieszkańcy Chojny tęsknią do swoich stron rodzinnych.

27 sierpnia 1994 roku odbyło się w ruinie Mariackiej szóste nabożeństwo ekumeniczne, na którym pan Kumkar wygłosił piękne, długie przemówienie, pokazujące całą dramatyczną i skomplikowaną historię Chojny, także historię jej niemieckich i polskich mieszkańców — od czasu wojny aż do momentu tego spotkania. Między innymi z jego inicjatywy w dniach 26–28 sierpnia 1994 Polacy i Niemcy obchodzili 750-lecie Chojny, co później przekształciło się w coroczne, huczne święto miasta. Organizowane w dźwiganej z ruin świątyni sierpniowe nabożeństwa ekumeniczne, stały się szeroko znane po obu stronach Odry. Ściągają one wielu turystów nie tylko z Polski, lecz także z Niemiec.
W sierpniu 1997 roku Rada Miejska Chojny nadała panu Kumkarowi tytuł Honorowego Obywatela za ogrom wysiłku i czasu, jaki poświęcił dla odbudowy Kościoła Mariackiego. Dzięki działalności tego wspaniałego człowieka wielu Niemców i Polaków mogło inaczej spojrzeć na siebie nawzajem. Günther Kumkar postawił fundamenty „Mostu Pokoju i Przyjaźni”. Dokonał rzeczy wydawałoby się niemożliwej — „wskrzesił ruiny”. Od ruiny zaczęło się porozumienie obu narodów, budowanie wciąż nowymi wydarzeniami, spotkaniami, rozmowami… Günter Kumkar zmarł wkrótce potem — 30 listopada 1997 roku, jednak idea pracy Jego życia nie poszła wraz z Nim do grobu. Ona nadal istnieje i — miejmy nadzieję — istnieć będzie w przyszłych pokoleniach.

Po mężu rolę w Fundacji przejęła pani Rosemarie Kumkar, która również całym sercem oddała się pracy na rzecz pojednania. 28 sierpnia 1998 roku odbyło się poświęcenie wykonanych w brązie i dębowym drewnie przepięknych drzwi do świątyni ufundowanych przez rodzinę Kumkarów, a dzień później — jubileuszowe — X Spotkanie Ekumeniczne, połączonym z obchodami Dni Chojny.

Odbudowa Kościoła Mariackiego jest zapewne najbardziej cenną i symboliczną inicjatywą polsko-niemiecką w Chojnie. Bardzo ciekawa jest też współpraca innych kościołów, m.in. w kościele św. Trójcy w Chojnie młodzież niemiecka przygotowywała się do konfirmacji. Organizowano religijne, ekumeniczne obozy wakacyjne, np. w Jeleninie, z inicjatywy księdza R. Schreibera, proboszcza z Godkowa.

Te inicjatywy kościelne nie są jednak jedynymi w Chojnie. Na rzecz pojednania działało tu wielu ludzi — zarówno z Polski, jak i Niemiec. Długo jednak brakowało organizacji, które mogłyby stanowić „wspólną płaszczyznę” działania. Do 1989 roku między Polską i Niemcami przebiegała tu w Chojnie tzw. „ostra granica”. Była to granica zarówno językowa, polityczna, jak i kulturalna. Ludzie zupełnie się nie znali, co brzmi śmiesznie — nie było nawet przemytu. By móc normalnie funkcjonować istniała potrzeba rozliczenia przeszłości. Z czasem pojawiła się chęć uczynienia granicy „łagodną”. Myślano o zasypaniu przepaści, która powstała w 1945 roku i budowania „pomostu zgody i przyjaźni”. W tym celu, na skutek spontanicznego i intensywnego rozwoju kontaktów ludzi, powstało początkowo: „Chojeńskie”, a od niedawna: „Chojeńsko-Gryfińskie Stowarzyszenie Wspólnej Europy”. Osobami, które przyczyniły się do zarejestrowania stowarzyszenia (28 grudnia 1993 roku w Sądzie Wojewódzkim w Szczecinie), są m.in. także pan Gerard Lemke, pani Eugenia Hajduk, pan Lech Wardowski i bibliotekarka pani Zofia Eckert.
Chojna jest nadal najpoważniejszym ośrodkiem współpracy przygranicznej w różnych dziedzinach życia społecznego. Dzięki osobom takim jak pani Eugenia Hajduk — nauczycielka w jednej z chojeńskich szkół, wciąż rozwija się współpraca placówek edukacyjnych. Realizowany jest specjalny program nauki języka niemieckiego w chojeńskich szkołach i języka polskiego w Schwedt. Organizowane są polsko-niemieckie spotkania młodzieżowe, wyjazdy w dni wolne, zawody sportowe, pisanie wspólnych artykułów do gazetki, wspólne spotkania, rozmowy i zabawy. Ważnym wydarzeniem było nadanie w 1998 roku imienia „Wspólnej Europy” Szkole Podstawowej we wsi Nawodna. Na uroczystość przyjechało wielu absolwentów szkoły, w tym Niemców mieszkających w Nawodnej do 1945 roku. Przywieźli pamiątki i prezenty.

KU WSPÓLNEJ PRZYSZŁOŚCI
Historia pisana jest przez nas samych, dlatego też powinniśmy starać się o jak najlepsze stosunki z naszymi sąsiadami. Szczególnie My — młodzi ludzie u progu XXI wieku powinniśmy kształcić, a później pielęgnować w naszych sercach tolerancję i szacunek dla innych. Młodzież chojeńska wielokrotnie dawała dowody chęci działania w tym kierunku. Ja sama zobowiązałam się do pracy na rzecz budowy „Pomostu Zgody”. Będąc już „starą” harcerką, mam też zamiar nawiązać kontakt z drużynami skautowymi z Hanoweru.

Kościół Mariacki w Chojnie jako wspólne dzieło jej dawnych i obecnych mieszkańców, po zakończonej odbudowie, będzie przez wieki zachwycał swoim pięknem i stanowił symbol porozumienia Wypędzonych i Przybyszów.