Uczyć się z historii — doświadczenia totalitaryzmów XX wieku

Platforma publikacji projektów edukacyjnych poświęconych historii Polski i jej sąsiadów w XX wieku oraz prawom człowieka

Przejdź do nawigacji
Deklaracja praw człowieka
Artykuł

Deklaracja prawa człowieka a Białoruś – wywiad cz. 2

Tatiana Protko, kandydat nauk filozoficznych, historyk, przewodnicząca Białoruskiego Komitetu Helsińskiego w l. 1995-2008, udzieliła wywiadu na temat „Historii Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka” w kontekście Białorusi. Wywiad został nagrany dla potrzeb Muzeum Deklaracji. Osoba przeprowadzająca wywiad: Łada Burdaczewa. Źródło: http://museum.udhr1948.org/node/95.

autor Tatiana Protko. Osoba przeprowadzająca wywiad: Łada Burdaczewa. 
16–03–2019
D: – Jak długo wiedzieliście już o Deklaracji?
T: – Jednym z pierwszych dokumentów, który chcieliśmy, a było nas 55 osób w tym pisarze białoruscy Wasil Bykau, Ryhor Baradulin, Karlos Szerman, przybliżyć ludności białoruskiej była właśnie Deklaracja. Była to dla Białorusi w tamtym okresie bardzo aktualna sprawa, gdy przyszliśmy, aby zarejestrować Statut w Ministerstwie Sprawiedliwości (powtarzam, to był październik 1995 roku), zostałam zapytana przez odpowiedzialnych pracowników ministerstwa, co to za Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, czy nie jest ona niezgodna z konstytucją Republiki Białorusi?!
Poproszono mnie również o dostarczenie tekstu Deklaracji. Było to nieproste zadanie, ponieważ tekst nie figurował nawet w bibliotekach, jako osobne wydanie. Ale znałam jeden zbiór artykułów, w którym w załączeniu znajdował się tekst Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Skopiowaliśmy go, powołaliśmy się na tę publikację jako na naukową, a Ministerstwo Sprawiedliwości było usatysfkacjonowane. Oto jak wyglądała kwestia Deklaracji i wiedzy o niej na najwyższych szczytach władzy białoruskiej.
D: – Co dalej robiliście z tym tekstem, chcieliście go rozpowszechniać i drukować, jak na przykład „Samizdat”?
T: – Nie było potrzeby wykorzystywać „samizdatu”, mimo wszystko był już rok 1995, inne czasy. Dogadaliśmy się z przedstawicielstwem ONZ na Białorusi i ono legalnie, wykorzystując swoje możliwości wydało tekst Deklaracji. Dogadaliśmy się ze strukturami państwowymi, aby tekst tej malutkiej kieszonkowej Deklaracji był przekazywany młodym ludziom przy wydawaniu dowodu osobistego. Miało to miejsce w Mińsku w latach 1997 i 1998. We wszystkich regionach Białorusi specjalnie odwiedzaliśmy szkoły i robiliśmy wykłady rodzicom i nauczycielom, podczas których opowiadaliśmy o Deklaracji, o tych ideach, które są w niej zawarte. W ciągu roku takich wykładów przeprowadziliśmy ponad 500, do tego czasu członkami komitetu zostało ponad 500 osób.
Po pewnym czasie udało nam się uzyskać zgodę, aby w szkołach organizowano lekcję dotyczącą praw człowieka, choćby i poza obowiązkowym programem nauczania. Z urzędnikiem Ministerstwa Edukacji S. Bubenem napisaliśmy nawet podręcznik dla nauczycieli, w którym osobny rozdział był poświęcony analizie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka w języku białoruskim. Przedstawicielstwo ONZ sfinansowało wydanie książki. Nauczyciele przygotowywali się korzystając z tego podręcznika, był bardzo popularny. Posiadał nadruk Ministerstwa Edukacji, to znaczy można go było rozpowszechniać w szkołach. U nas nie wolno rozpowszechniać literatury nieposiadającej nadruku, nauczyciel może być ukarany, jeśli będzie korzystał z takich książek.
D: – Jakie były reakcje ludzi, gdy przychodziliście?
T: – Reakcje były różne. Wiele osób traktowało to, tak jak ja swego czasu, jak bajkę (no, ale z naszym życiem nie ma to związku). Wiele osób traktowało to z zainteresowaniem, zwłaszcza starsi uczniowie przyjmowali to całkiem normalnie. Ale już dorośli ludzie, zwłaszcza starsi, mówili: „To nie dla nas, to może być dla Anglii, dla Francji, dla krajów Europy Zachodniej, a u nas będzie wszystko tak, jak jest teraz”. Całkowita niewiara i apatia, która związana jest z tym, że tak wysokie standardy nie mogą znaleźć zastosowania na Białorusi, panuje także i dziś. Często tym tłumaczona jest polityczna bierność Białorusinów, którzy widzą bezprawie, naruszenia praw człowieka. Ale wolą masowo o to nie walczyć.
D: – A ten pierwszy tekst, który był dystrybuowany przy pomocy ONZ, był w języku rosyjskim, tak?
T: – On był po rosyjsku i po białorusku. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że przed nastaniem roku 2000 urzędnicy państwowi już wspominali Powszechną Deklarację Praw Człowieka w swoich przemowach. Chociaż na początku nazywali ją w sposób nieprawidłowy, mylili samą nazwę, w ogóle nie rozumieli co to jest.
D: – Czy Deklaracja była wydawana w nakładzie masowym na Białorusi?
T: – My w BKH sami ją rozpowszechnialiśmy, woziliśmy do regionów, ponieważ tekstów ONZ nie starczało. Rozdawaliśmy je w szkołach, na ulicach. W rocznicę Powszechnej Deklaracji w grudniu przez dziesięć lat rozdawaliśmy teksty na ulicach, urządzaliśmy wiece. Pewnego razu to było nieprzyjemnym doświadczeniem, ponieważ milicja zabierała Deklaracje, zatrzymywała uczestników wieców. Jednak, co dziwne, byliśmy zadowoleni: niech również na milicji poczytają, obejrzą.
D: – Była Pani lub Pani znajomi prześladowana za rozpowszechnianie Deklaracji?
T: – Jak już mówiłam, osoby, które na wiecach rozpowszechniały Deklarację pod koniec lat 90., były zatrzymywane i odwożone na milicję. Znajdowały się jakiś czas w izolacji, w miejscu pracy lub nauki informowano, czym się zajmowały. Rozpowszechnianie Deklaracji przyrównywane było do prowadzenia opozycyjnej działalności politycznej. Ale niesłusznym byłoby nazwanie tych prześladowań okrutnymi, zwłaszcza w porównaniu do wydarzeń z grudnia 2010 roku.
Wtedy były inne czasy, wtedy jeszcze ludzi nie bito, jak teraz. Ale ludzie rozumieli, że za ideały nowego społeczeństwa można i trzeba pocierpieć i powalczyć. To znaczy byli tego świadomi. Odpowiednio reagowaliśmy na prześladowania: pisaliśmy listy do prokuratury, na milicję, że tego nie wolno robić. Proponowaliśmy milicjantom zrobienie wykładu na temat Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i przez jakiś czas nawet udawało nam się to robić.
D: – To znaczy, że faktyczne same władze nigdy nie wydały Deklaracji, zawsze było to robione przy wsparciu ONZ?
T: – Być może gdzieś wydały, ale te nakłady były skrywane przed szerszą publicznością. A główne nakłady, które były rozpowszechniane, pochodziły ze wsparcia zagranicznych fundacji, w pierwszej kolejności ONZ.
D: – A czy zwykli ludzie wiedzieli, że 10 grudnia to taka kluczowa data, były tu przeprowadzane uroczystości od lat 90. w związku z Dniem Praw Człowieka?
T: – Rozumie Pani, że u nas przeważają głównie państwowe media. Obecnie o tej dacie mówi się i w telewizji i w radiu. Jednak mówi sie w bardzo specyficzny sposób. Jeszcze niedawno w białoruskiej telewizji emitowany był program „Prawa człowieka – okno na świat”, w którym mówiono o Powszechnej Deklaracji, jej zasadach, a potem mówiono, jak jest ona naruszana w Stanach Zjednoczonych, w Rosji, we Francji, jak zachodnioeuropejskie społeczeństwo burżuazyjne jest z gruntu zakłamane, głosząc idee Powszechnej Deklaracji i naruszając je.
O Białorusi naturalnie nie mówiono nic. Oficjalnie uważa się, że nasze państwo jest zorientowane na społeczeństwo i zawsze, gdy chodziło o prawa człowieka, władze odwoływały się do praw socjalnych, prawa polityczne w ich interpretacji są wtórne, nieistotne. Nawet takie hasło nasz prezydent wymyślił i rozpowszechnił: Białorusinowi do szczęścia potrzebne są „czarka i skwarka”.
Z rosyjskiego przełożyła Kamila Laśkiewicz-Krzymińska.

http://museum.udhr1948.org/