Uczyć się z historii — doświadczenia totalitaryzmów XX wieku

Platforma publikacji projektów edukacyjnych poświęconych historii Polski i jej sąsiadów w XX wieku oraz prawom człowieka

Przejdź do nawigacji
Artykuł

Edukacja historyczna w Rosji: od pieriestrojki do współczesności. O gatunku książki Ferro – cz. 2

Książka Ferro opisuje także nauczanie historii w Rosji od pieriestrojki do czasów współczesnych w odniesieniu do konkretnych podręczników. Przedstawiamy także analizę gatunku jaki stanowi sama książka Ferro.
Artykuł pochodzi z partnerskiego portalu „Uroki istorii”.

 
16–03–2019
Jak opowiada się historię w Rosji od pieriestrojki. „Podręcznik Filippowa”
Jednym z przejawów pieriestrojki był błyskawicznie narastający rozdźwięk między podręcznikami, historią szkolną jako taką, a nastrojami społecznymi. Przewartościowanie przeszłości sowieckiej i przedrewolucyjnej w wymiarze globalnym, legalizacja kontrhistorii w mediach – wszystko to znajdowało się w rażącej sprzeczności ze stanem systemu edukacyjnego, zachowującego wierność wobec państwa. Ten stan zmienił się po sierpniu 1991 roku.
Od lat 90., podręczniki rosyjskie z większym lub mniejszym powodzeniem starają się pogodzić rzeczy nie do pogodzenia – historię umownie sowiecką (instytucjonalną w niedalekiej przeszłości) i umownie dysydencką (wczorajszą kontrhistorię). Ta dwoistość myślenia jest uwarunkowana podwójnym charakterem współczesnej państwowości rosyjskiej. Nowa władza deklarowała wyrzeczenie się dziedzictwa duchowego Związku Sowieckiego („powrót do wartości ogólnoludzkich”), jednak uznała Rosję za jego prawnego następcę i w wielu kwestiach występuje jako kontynuator imperium komunistycznego. Sukcesja, choćby niepełna, zakłada ten, bądź inny stopień pietyzmu wobec poprzednika. Pietyzm wobec Związku Sowieckiego i wierność jego dziedzictwu wyraża się w częściowej apologii państwa sowieckiego, w szczególności jego zagranicznej, wojennej polityki. Wpływ kontrhistorii dysydenckiej przejawia się przede wszystkim w uznaniu i potępieniu terroru komunistycznego, wyrzeczeniu się teorii walki klasowej i pewnym złagodzeniu linii antyzachodniej. Liberalizm i poczwiennictwo w historii szkolnej w Rosji postsowieckiej występują w najbardziej paradoksalnych połączeniach, w tym na stronach tego samego podręcznika.
W ostatnim dziesięcioleciu, właściwy ciężar czynnika „sowieckiego” stale wzrasta. Chwiejna równowaga pomiędzy różnymi tendencjami w edukacji kształtuje się, w pełnej zgodności z wnioskami Marca Ferro oraz wahaniami kursu państwowego. Państwo, coraz bardziej podkreślające swoją więź z ZSRR, w tym na poziomie symboliki, czego przykładem może być powrót do michałkowskiego hymnu, po prostu nie może zrezygnować z ciągłej kontroli w na tyle ważnej pod względem ideologicznym sferze, jak edukacja. Instytucja szkoły, która w latach 90. znalazła się pod wpływem rewolucji demokratycznej, odczuwa na sobie nieuniknione konsekwencje „aksamitnej restauracji”, odwołując się do sformułowania polskiego publicysty Adama Michnika.
Nie ostatni czynnik, wpływający na kształt nauczania historii, to stan instytucji i grup społecznych zainteresowanych likwidacją monopolu na interpretację przeszłości. I w XIX, i w XX wieku przedstawicielami kontrhistorii, o niepropaństwowych i nienacjonalistycznych poglądach na przeszłość, była inteligencja opozycyjna. Dwudziestolecia postsowieckiego inteligencja nie przetrwała, przestając istnieć jako zauważalna siła społeczna. Klasa średnia jeszcze nie ukształtowała swojego systemu wartości. Konstatacja słabości instytucji obywatelskich w Rosji to powszechne stanowisko narodowej publicystyki i socjologii. Rzadziej znajduje się w centrum publicznej dyskusji inny problem – brak w sferze humanistycznej względnie zorganizowanej grupy ekspertów i, szerzej, skonsolidowanego środowiska zawodowego, będącego w stanie sprzeciwiać się spekulacjom ze strony zarówno państwa, jak i różnych grup marginalnych. Słabość instytucjonalna nauki akademickiej i grona wykładowców umożliwia istnienie sytuacji, w której regały księgarń zapełnione są produktami adeptów folkhistorii, a nauczyciele szkolni mogą otwarcie szerzyć stalinizm.
W konsekwencji, stosując zasady Ferro, hipotetyczny postronny obserwator mógłby z powodzeniem zrekonstruować stan państwowości rosyjskiej i życia społecznego opierając się wyłącznie na podręcznikach. Według Ferro, przy zmianie reżimu politycznego, kontrhistoria powinna całkowicie wyrugować historię instytucjonalną: ostatnia „podupada, gdy podupada i umiera instytucja, na której się opiera”. Właśnie to nie nastąpiło – sowiecka doktryna historyczna jest żywa i umacnia się, jasno ukazując naturę  żywiącej się nią instytucji – współczesnego państwa rosyjskiego. Państwo odbiera terytoria utracone w latach 90. Kamieniami milowymi tej rekonkwisty były: burzliwa kampania retoryczna walki ze „szkalowaniem” i stworzenie „podręczników nowego pokolenia”. Ukoronowaniem pierwszej było utworzenie „Komisji do Walki z Fałszowaniem Historii”. Niezbyt aktywna komisja ma znaczenie symboliczne. „Niełatwo mówić o historii Polski pod surowym okiem Związku Sowieckiego” – zauważa Marc Ferro. Ta Komisja stanowi takie oko. Jej obecność, nawet milcząca, podobna jest do obecności pełniącego służbę milicjanta.
„Podręczniki nowego pokolenia”, najjaskrawiej odzwierciedlające współczesne poglądy państwa, związane są w świadomości społecznej z nazwiskiem Filippowa. Spory wokół „podręcznika Filippowa” (w rzeczywistości chodzi o kilka podręczników, wobec których Filippow ma ten czy inny stosunek) nie milkną już trzeci rok. Przy tym, wypowiedzi samych historyków pracujących nad nową linią podręczników i wypowiedzi wysoko postawionych urzędników tworzą jakby dobrze zgrany duet. Twerski gubernator Dmitrij Zielenin streszcza założenia nowej doktryny z iście partyjną bezpośredniością, nie jak bibliofile i hipokryci, ale jak ludzie u władzy:
„Należy koniecznie zrozumieć, że dziś w Rosji istnieje silne państwo (…) autorzy podręczników historii i wiedzy o społeczeństwie, dopuszczonych do wykorzystania w procesie edukacyjnym, powinni oceniać naszą przeszłość i teraźniejszość z punktu widzenia państwa. Wcześniej, nie było jednolitego podejścia wobec tego, co nauczyciele przekazują dzieciom w ciągu jedenastu lat szkolnych. Obecnie nastały inne czasy”.
Cytat został zaczerpnięty z wywiadu poświęconego nowemu podręcznikowi historii narodowej w XX wieku pod redakcją Filippowa i Daniłowa.
Z kolei współautor podręcznika Aleksandr Daniłow i jego koledzy, przedstawiając koncepcję książki, podkreślają swoje przywiązanie do współczesności, ale na pierwszym miejscu stawiają historię władzy:
„Bazą metodologiczną tego podręcznika są najnowsze opracowania historyków rosyjskich, aktualne oceny naszej historii z punktu widzenia zadania obrony i wzmocnienia suwerenności państwowej, wychowania rosyjskiego obywatela-patrioty (…) Główną uwagę uczniów należy skupić na wyjaśnieniu motywów i logiki działań władz”.
To oznacza, że uczniowie powinni obserwować szczyt piramidy i rozumieć celowość istnienia państwa:
„Jednym z głównych zadań podręcznika powinno być zacieranie sztucznej granicy między przed- i porewolucyjną historią Rosji, demonstracja ciągłości i dziedziczności jej drogi historycznej”.
„Zacieranie granicy” zmienia się w częściową apologię Stalina, uznanie jego sukcesów „modernizacyjnych” i potępienie koncepcji totalitaryzmu jako narzędzia zimnej wojny. Błędne jest myślenie, że metodologiczne zasady szacownego autora Aleksandra Daniłowa ukształtowały się już dawno. Jego podręczniki sprzed piętnastu lat demaskują bowiem „system totalitarny”, imperialną politykę Stalina, podkreślają katastroficzność rosyjskiej historii w XX wieku.
W ten sposób duet Daniłow – Filippow daje wzór do wdrożenia w szkole najnowszej historii instytucjonalnej w jej najbardziej szczerej i serwilistycznej wersji.
Całkowicie w stylu retoryki stalinowskiej brzmią zarzuty Daniłowa wobec oponentów, ze stałym zaliczaniem ich w poczet „piątej kolumny” i „najemników Zachodu”:
„Co tyczy się krytyki pod naszym adresem, to wyjaśnić ją można próbami zdyskredytowania władz w określonych warunkach politycznych, skoro nasza koncepcja związana jest ze stanowiskiem władz. Przecież szczyt krytyki nastąpił w sierpniu 2008 roku, czyli w okresie zaostrzenia konfliktu gruzińsko-osetyjskiego. Nieprzypadkowo uwagi krytyczne wypowiadane były pierwotnie w środkach masowego przekazu finansowanych z zagranicy”.
Aleksandr Daniłow jest surowy, jednak my nie będziemy surowi wobec niego, ani wobec jego kolegów wyznających te same poglądy – można ich zrozumieć. Sytuacja, w której państwo jest praktycznie jedynym klientem i sędzią historyka i literatury naukowej, stwarza trudną do pokonania pokusę dla środowisk humanistycznych. Bić pokłony, „wyginać się razem z linią generalną”, odwołując się do chodliwego sformułowania sowieckiego jest o wiele łatwiej niż posiadać własne poglądy – ich obrona może okazać się bardzo kiepskim interesem. W swoim czasie Marc Ferro określił sowieckich historyków w dosyć obraźliwy, ale sprawiedliwy sposób: „dyplomowani komentatorzy oficjalnych przemówień”. Naciąganiem faktów byłoby twierdzenie, że nic się nie zmieniło. Współczesna nauka historyczna i szkoła różnią się od sowieckich na tyle, na ile państwo rosyjskie różni się od ZSRR. Dziś możliwe są różne interpretacje faktów. Potwierdzeniem tego jest obecność niezależnych uczonych i wykładowców. Jednak istnienie niezależnych postaci i powstające wokół nich konflikty (znana historia z potępianym  podręcznikiem Igora Dołuckiego) tylko uwydatniają panujący trend. Ostre oceny Ferro, pochodzące z końcowego okresu istnienia imperium sowieckiego, są nadal aktualne. Jak i wówczas, w Rosji „nie widać prawdziwego dążenia do stworzenia niezależnej nauki historycznej, samodzielnej w stosunku wobec instytucji państwowych, partii politycznych lub ruchów narodowych”.
Gatunek książki Ferro: literatura piękna
Należy szczególnie omówić gatunek ksiązki Ferro. Pośród opinii w Runiecie na temat wydania z 1992 roku można spotkać zarzuty wobec autora o niedbałość, a nawet o chaotyczność w przedstawianiu tematu. Częściowo, są one spowodowane właśnie niezrozumieniem gatunku. Czytelnik rosyjski przywykł spodziewać się po książce dotyczącej historii akademickiego ujęcia, powagi, surowej logiki. Generalnie, wszelkie „poważne”, to znaczy dotyczące „poważnych” tematów, książki, według naszych wyobrażeń, powinny charakteryzować się powagą i szczegółowością aż do znudzenia (lekkomyślność dopuszczalna jest wśród dziennikarzy). Literatura popularno-naukowa i w ogóle literatura poznawcza, przeznaczona dla szerokiej publiczności w Rosji jest słabo rozwinięta. „Zanimatelnaja Griecyja” i inne książki edukacyjne M. L. Gasparowa mogłyby zapoczątkować tradycję, ale póki co są jak oazy na pustyni, podobnie jak projekt dla dzieci Ludmiły Ulickiej, seria znakomicie napisanych i przepięknie wydanych książek, które ukazały się w mikroskopijnym nakładzie.
Dla Francuzów to normalne, że utwór humanistyczny to prawie zawsze w mniejszym, bądź większym stopniu nie tylko głęboka analiza, ale też beletrystyka, literatura piękna. Zawiera niekiedy elementy publicystyki, ślady pasji ideowych i politycznych autora. We Francji, tradycję pisania o rzeczach ważnych w stylu niewymuszonym, ostro subiektywnym, często paradoksalnym, zainicjował jeszcze Michel de Montaigne. U nas o podobnej tradycji możemy tylko pomarzyć. Cenione są „obiektywizm”, surowość stylistyczna, masywność. Często niezdarność w wysławianiu się rosyjskich autorów prac naukowych wywołuje obiekcje i w samym środowisku akademickim. Oczywiście, w Rosji żył błyskotliwy i lekki, przy całym fundamentalizmie, Kluczewskij (przed nim zaś jeden z najbardziej eleganckich gawędziarzy, Karamzin), a i w późniejszych czasach istnieli uczeni piszący w sposób interesujący i barwny. Ale mowa tutaj nie o wyjątkach, a o normie.
Tak więc, praca Ferro napisana została w stylu eseju – żywo, błyskotliwie, niekiedy złośliwie. Widać, że autorowi sprzyja długa tradycja literacka, bogata w akcenty ironiczne, figury retoryczne, grę metafor. Jednak Ferro w pierwszej kolejności jest badaczem, skrupulatnie studiującym swój przedmiot. Nie można zarzucić mu pustych frazesów, ani też powierzchowności: żaden z rozdziałów książki nie wyczerpuje ani materiału, ani różnych ujęć tematu, ale każdy z rozdziałów daje zrozumiałe wyobrażenie najbardziej charakterystycznych cech państwowego rozumienia i nauczania historii w tej bądź innej części świata.
Nie warto mierzyć  Ferro miarą, która przyjmuje za główną wartość autora umiejętność „całkowitego otworzenia” i zamknięcia tematu. Zamknięcie tematu w danym przypadku nie jest możliwe, problematyka książki nie może się zdezaktualizować. Niezależni historycy we Francji i innych krajach powinni rozpocząć nieograniczony w czasie projekt kontynuacji dzieła Ferro i wznawiać jego pracę mniej więcej raz na dwadzieścia lat, jeśli nie częściej.
Organizacje obrony praw człowieka prowadzą monitoring łamania praw człowieka na całym świecie, organizacje dziennikarskie obserwują, jak wyglądają sprawy z wolnością prasy. Stowarzyszenia niezależnych historyków mogłyby przeprowadzać badania poziomu wiedzy (i niewiedzy) historycznej w różnych krajach.
Znane sformułowanie, że człowiek jest tym, co je, jest trafne nie tylko w odniesieniu do żywności. Pożywka duchowa, szczodrze przyprawiona ideologią i kłamstwem, jest szkodliwa. Lepiej już pozostawać w niewiedzy. Ferro „pokazuje, że ludzie z różnych krajów żyją w różnych, źle skomunikowanych ze sobą światach. I tylko samodzielnie mogą starać się obalać historyczne mity, którymi zostali »obdarowani« w szkole” – napisano na jednym z forów internetowych dotyczącym pierwszego rosyjskiego wydania. Historycy powinni ułatwiać te starania, a nie pomagać ideologom i politykom w budowie barier między światami. Po lekturze książki Ferro nieco trudniej wznosić bariery, a pokonywać mity nieco łatwiej. W tym tkwi jej główna wartość społeczna.
Z rosyjskiego przełożyła Kamila Laśkiewicz-Krzymińska

Portal „Uroki Istorii”