Uczyć się z historii — doświadczenia totalitaryzmów XX wieku

Platforma publikacji projektów edukacyjnych poświęconych historii Polski i jej sąsiadów w XX wieku oraz prawom człowieka

Przejdź do nawigacji
""
Projekt

Do Izraela z „Brundibárem — Opera dziecięca „Brundibár” (Nach Israel mit Brundibár — Die Kinderoper „Brundibár”)

autor
Volker Ahmels
opiekun
Volker Ahmels
lokalizacja
Schwerin

Opis projektu

Wprowadzenie:
Projekt wystawienia opery Brundibár Hansa Krásy jest pod wieloma względami dużym wyzwaniem dla szkoły muzycznej, gdyż w wypadku naszego przedstawienia wszyscy wykonawcy i muzycy są uczniami konserwatorium w Schwerinie. Sensowna wydaje się dzisiaj konfrontacja z tematem opery, której wcześniejsze przedstawienia odbywały się w tragicznych okolicznościach. Nie można ich zresztą pominąć. Nasze założenie polega na tym, żeby nie tylko mówić o problemach, ale by przez wrażliwe podejście do tematu uzyskać dla niego adekwatne zrozumienie. Zespołowi reżyserskiemu i kierownictwu szkoły wraz z biorącymi udział w projekcie nauczycielami szczególną radość sprawił fakt, że uczniowie i ich rodzice od początku byli nań całkowicie otwarci, dzięki czemu liczne trudy nie dały się tak bardzo we znaki uczestnikom. Ponadto udało nam się włączyć w nasz projekt dzieci niepełnosprawne, co dowodzi, jak wiele ważnych zadań może i powinna nadal wypełniać szkoła muzyczna w naszym społeczeństwie. Po wielu przedstawieniach w latach 1996 i 1997 w Schwerinie i gościnnym występie w Odense w Danii zaplanowano wyjazd do Izraela w lutym 1997 roku.

Historia:
Do osób, które nie pasowały do piekielnej koncepcji nazistowskiej i dlatego miały być unicestwione, należały także dzieci tak zwanych ras niepełnowartościowych. Tysiące takich dzieci musiały spędzić pewien czas w getcie w Terezinie, zanim większość z nich deportowano do obozów zagłady i tam zamordowano. Pozostały ślady ludzkiego życia: nazwiska, daty, fotografie i rysunki, wiersze oraz relacje i wspomnienia tych nielicznych, którzy przeżyli. Jednym z najbardziej wzruszających śladów pozostawionych przez dzieci osadzone w Terezinie nosi nazwę Brundibár: to opera dziecięca, która powstała w Pradze w 1938 roku jako wspólne dzieło librecisty Adolfa Hoffmeistra i kompozytora Hansa Krásy. Prapremiera odbyła się potajemnie jesienią 1942 roku w żydowskim sierocińcu. Kompozytor jej nie dożył. Został deportowany do getta w Terezinie, podobnie jak później dzieci uczestniczące w prapremierze. W Terezinie odbyło się w sumie 55 przedstawień opery w nowej wersji, które spotkały się z ogromnym uznaniem wśród więźniów – mimo że naziści wykorzystywali operę do celów propagandowych.

 

 

 

Historyczny plakat reklamujący „Brundibára”. Plakat zapraszający na spektakl w Terezinie. fotografia: Archives, Terezin Memorial

Wiele dzieci, podobnie jak kompozytor, zostało zamordowanych w Auschwitz w 1944 roku. Po wojnie dzieło i kompozytor popadli początkowo w zapomnienie. I mimo że czasy grozy nie są jeszcze wcale tak odległe, zmora nienawiści rasowej zaczyna się szerzyć na nowo – nie tylko w dalekich krajach, ale także u nas.

Akcja: 
Akcja Brundibára to prosta historia o zmaganiach dobra i zła. Rodzeństwo Aninka i Pepiczek ma poważne zmartwienie: ojciec nie żyje, a matka jest chora. Lekarz mówi, że pomogłoby jej świeże mleko. Oboje wyruszają więc po mleko na targ. Sprzedawcy zachwalają tam swoje towary. Można dostać prawie wszystko – ale tylko za pieniądze, a dzieci pieniędzy nie mają. Także mleczarz nie da im nic bez pieniędzy. Wtedy Aninka i Pepiczek spostrzegają kataryniarza Brundibára, który swoją muzyką oczarowuje licznych dorosłych. Dorośli śpiewają i tańczą, i rzucają mu wiele monet. Widząc, że muzyką można też zarobić pieniądze, Aninka i Pepiczek postanawiają, że spróbują tego dokonać na swój sposób. Śpiewają pieśń, żeby zwrócić na siebie uwagę dorosłych. Ale nikt na nich nie zważa, bo ich głosy są za słabe: zagłusza ich hałas katarynki – a poza tym zły Brundibár zaraz ich przepędza, bo nie zamierza tolerować uciążliwych konkurentów. Zapada już noc, kiedy przybywają pies, kot i wróbel i pocieszają smutne dzieci. Po naradzie z nimi obiecują im pomoc. Wspólnie dochodzą do wniosku, że jeśli wiele dzieci wystąpi przeciwko Brundibárowi, to mogą go pokonać. Pełne nadziei rodzeństwo zasypia.Nazajutrz zwierzęta zwołują wszystkie dzieci z sąsiedztwa, które zawierają przymierze przeciw Brundibárowi. Brundibár na próżno próbuje położyć kres śpiewowi dzieci. W końcu także dorośli zwracają na nie uwagę i okazują hojność. Aninka i Pepiczek mogą więc już zarobić śpiewaniem pieniądze, żeby kupić matce potrzebne mleko. Okrutny Brundibár podkrada się jednak do nich i kradnie im pieniądze. Wszystkie dzieci i zwierzęta ruszają w pościg za nim i w końcu go pokonują, a ostatecznie Brundibár zostaje wypędzony z miasta.

Do Izraela:
Raczej przypadkowo zrodził się pomysł wyjazdu do Izraela ze schwerińską inscenizacją Brundibára. Już wiosną 1996 roku w związku z zaplanowanymi na sierpień przedstawieniami nawiązaliśmy kontakt ze świadkiem historii, mieszkającą w Izraelu Ruth Elias, aby zaprosić ją do Schwerina na nasze przedstawienia Brundibára. W trakcie rozmowy z nią dowiedziałem się o jej książce pt. Nadzieja trzymała mnie przy życiu, w której opisuje ona także swój pobyt w Terezinie. Po lekturze tej nieznanej mi do tamtego czasu książki byłem tak zszokowany, że postanowiłem na przyszłość robić wszystko, co w mojej mocy, by nie dopuścić do zapominania. Podczas kolejnej rozmowy telefonicznej z Ruth Elias wpadliśmy na pomysł wyjazdu ze schwerińską inscenizacją do Izraela, żeby dać naszym dzieciom wyobrażenie o tym kraju, a żyjącym w nim ocalałym pokazać, że są w Niemczech młodzi ludzie, którzy nie dają się nabierać na głupie hasła ekstremistycznych grup prawicowych, lecz bardzo intensywnie zajmują się problematyką holocaustu. Przez długi czas nie wiedzieliśmy, czy nasze przedsięwzięcie da się przeprowadzić pod względem finansowym i organizacyjnym.

 

 

Wystawienie „Brundibára”: Projekt kostiumu sprzedawczyni mleka do przedstawienia w Schwerinie. fotografia: Christine Jacob

Nie chcąc wzbudzać fałszywych nadziei, na początku staraliśmy się trzymać wszystko w tajemnicy; o sprawie wiedziało niewiele osób, a na wszelkie pytania ciekawskich odpowiadaliśmy szyfrem: „Wznowienie w Parchim”, a później samo „Parchim”. Ten układ funkcjonował zadziwiająco dobrze w decydujących tygodniach wstępnej organizacji, dopóki nie została w końcu uregulowana kwestia sfinansowania projektu.Kolejny problem miał się jednak ciągnąć do lutego. Czy rodzice w ogóle puszczą swoją dzieci na ten wyjazd wobec politycznych napięć w Izraelu? Ze swej strony próbowaliśmy się wczuć w sytuację rodziców i szukaliśmy wszelkich możliwości zbliżenia

 

 

 

 

Wystawienie „Brundibára”: Projekty kostiumów Pepiczka i Aninki do przedstawienia w Schwerinie. fotografia: Christine Jacob

Na płaszczyźnie politycznej i dyplomatycznej otrzymaliśmy ogromną pomoc.

Do Schwerina przyjechał więc np. wicekonsul państwa Izrael, pan Josef Levi, żeby wyjaśnić wątpliwości rodziców. Bardzo szybko stało się jasne, że większość z nich pośle swoje dzieci, a potem wszystko poszło już gładko. Trzeba było zorganizować miejsca występów, załatwić formalności związane z transportem instrumentów i rekwizytów, a także uruchomić przyznane środki finansowe mimo ograniczeń prawa budżetowego i zablokowania środków budżetowych. Wydawało mi się, że to mały cud, gdy 4 lutego 1997 roku znaleźliśmy się na pokładzie samolotu EL-AL w drodze do Izraela, a wieczorem dotarliśmy w końcu do swojego hotelu w Netanii. Program tygodniowego pobytu w Izraelu składał się z dwóch występów w Megiddo i Mizrze, wizyty w izraelskich miejscach pamięci Beith Terezin, gdzie nasze dzieci spotkały się z ocalałymi z holocaustu, Yad Vashem oraz naturalnie w innych miejscach historycznych, jak Massada, Cezarea, Akka i Hajfa. Nazajutrz rano po przyjeździe dowiedzieliśmy się o katastrofie śmigłowca, wskutek której ogłoszono trzydniową żałobę narodową. Nasz pierwszy występ w Mizrze odwołano. Wszyscy uczestnicy wykazali duże zrozumienie dla tego faktu, lecz wiadomość wprawiła nas w lekki szok. Czyżby intensywne przygotowania miały okazać się daremne? Dzięki przyjacielskim stosunkom, jakie łączyły nas już z rodziną Eliasów, to u nich w domu omówiliśmy wieczorem sytuację. Kurt Elias wpadł na świetny pomysł, żebyśmy jednak zagrali w domu starców dla ocalałych z holocaustu, nasza inscenizacja na pewno ich ucieszy… W ciągu czterdziestu godzin dzięki genialnej improwizacji odbyło się to przedstawienie, a w dwa dni później kolejne w Megiddo. Dla mnie były to dwa koncerty, które zrobiły na mnie największe wrażenie w moim życiu.Po przedstawieniach podchodziło do nas wiele osób, gratulowało nam i dziękowało naszym dzieciom. Jeszcze tego samego dnia po południu zaproszono dzieci na kawę i ciasto do domu starców w Kfar Saba, gdzie doświadczyły wiele serdeczności, na którą nikt z nas nie liczył. Po przedstawieniu pewien staruszek powiedział do mnie: „Przysiągłem sobie, że moja noga nigdy więcej nie postanie na ziemi niemieckiej; dziś po przedstawieniu nie wiem już, dlaczego”. Jedna z dam rozmawiała z nami przed spektaklem po angielsku. Jak wyjaśniła, sama zabroniła sobie mówić po niemiecku, bo większość jej krewnych zginęła w obozach koncentracyjnych. Od tego czasu nie kupuje nawet towarów niemieckich. Po przedstawieniu podeszła do nas i złamała swoje tabu — po kilkudziesięciu latach przemówiła znowu po niemiecku.

(ak)